Od przyszłego roku polskie drogi czekają znaczące zmiany. Nowelizacja Prawa o ruchu drogowym, podpisana przez prezydenta, wprowadza obowiązek noszenia kasków przez osoby poniżej 16. roku życia oraz otwiera drogę do uzyskania prawa jazdy kategorii B przez 17-latków. Zmian jest jednak więcej — i dotyczą zarówno najmłodszych użytkowników dróg, jak i dorosłych kierowców.
Już na pierwszy rzut oka widać, że to próba dostosowania przepisów do tego, co obserwujemy na ulicach: rowery, hulajnogi, małe e-pojazdy… a wśród nich dzieci, które często poruszają się z prędkościami, o jakich 10 lat temu nikt by nie pomyślał. I, niestety, bywa że bez żadnej ochrony. Legislatorzy postanowili tę sytuację wreszcie uporządkować.
Obowiązkowe kaski dla osób poniżej 16 lat
Najgłośniej komentowanym elementem nowelizacji jest obowiązek stosowania kasków przez dzieci i nastolatki korzystające z rowerów, hulajnóg elektrycznych oraz urządzeń transportu osobistego. Kask stanie się obowiązkowy również wtedy, gdy dziecko jedzie w foteliku lub w przyczepce — o ile samo zajmuje miejsce „na rowerze”.
Wyjątek przewidziano jedynie dla maluchów do 7. roku życia przewożonych w fotelikach z fabrycznymi pasami bezpieczeństwa. W takim przypadku kask nie będzie konieczny.
Trudno się dziwić zaostrzeniu przepisów. Dzieci na hulajnogach potrafią rozwinąć prędkość zaskakującą nawet dla dorosłych, a kolizja z krawężnikiem czy autem to dla nich znacznie większe ryzyko urazu głowy. Teraz rozsądek przestaje być tylko zaleceniem, a staje się wymaganiem.
17-latkowie za kierownicą? Tak, ale pod warunkami
Drugim dużym filarem zmian jest wprowadzenie możliwości zdobycia prawa jazdy kategorii B już od 17. roku życia. To otwiera młodym osobom dużo szybciej drzwi do samodzielności. Ale — co ważne — nie jest to „wolna amerykanka”.
Nowe przepisy zakładają:
- pisemną zgodę rodziców lub opiekunów,
- obowiązek jazdy pod nadzorem dorosłego kierowcy (minimum 25 lat i 5 lat doświadczenia),
- czasowe ograniczenia obowiązujące do ukończenia 18. roku życia,
- brak możliwości prowadzenia auta za granicą — dokument będzie ważny tylko w Polsce.
To model inspirowany rozwiązaniami funkcjonującymi m.in. w Niemczech czy Francji. I chyba słusznie — młody kierowca nabywa doświadczenia przy realnej jeździe, ale wciąż pod okiem kogoś, kto może zareagować, gdy ambicje wyprzedzą rozsądek.
Nie każdy kierowca pamięta, jak wiele błędów popełniał na początku — dopiero po latach widać, jak cienka bywa granica między „chcę spróbować” a „to było głupie”.
Surowsze podejście do prędkości i punktów karnych
Zmiany dotyczą również dorosłych kierowców. Ustawodawca wyraźnie zaostrza zasady dotyczące rażącego przekraczania prędkości. Zatrzymanie prawa jazdy ma być możliwe już nie tylko w terenie zabudowanym, ale również na drogach jednojezdniowych poza miastem — jeśli kierowca przekroczy limit o 50 km/h lub więcej.
Ponadto:
- niektóre najcięższe wykroczenia nie będą już kwalifikować się do redukcji punktów karnych,
- kierowanie autem pomimo zatrzymanego prawa jazdy będzie skutkować cofnięciem uprawnień,
- uproszczono i urealniono zasady egzaminów na wyższe kategorie — część praktyczna może być przeprowadzana poza terenami miejskimi.
Tego typu zmiany zwykle wywołują spory. Jedni mówią: „Nareszcie!”. Inni: „Państwo znowu zaciska pętlę”. Czy rzeczywiście? Patrząc na statystyki wypadków, trudno nie zauważyć, że prędkość to wciąż czołowy winowajca. Może więc więcej odpowiedzialności przyda się wszystkim — nie tylko kierowcom popełniającym wykroczenia, ale i tym, którzy myślą o bezpieczeństwie swoich bliskich.
Nowelizacja, która dotknie każdego — i ma ku temu powody
Wiele osób zadaje pytanie: czy te zmiany naprawdę były potrzebne? Czy nie wystarczało po prostu edukować? Może tak — może nie. Rzeczywistość drogowa zmieniła się szybciej niż przepisy, co zresztą w Polsce zdarza się częściej, niż byśmy chcieli.
Dzieci są dziś mobilne jak nigdy wcześniej. Hulajnogi elektryczne, rowery biegowe, lekkie e-pojazdy… jeszcze dekadę temu większość z nich nie istniała. Z drugiej strony — młodzi kierowcy coraz częściej zdają egzaminy tuż po ukończeniu 18 lat, z minimalnym doświadczeniem na drodze. Być może wprowadzenie czasu „przejściowego”, gdy jeżdżą pod nadzorem, w dłuższej perspektywie wyjdzie wszystkim na dobre.
Zmiany dotyczą w zasadzie każdego użytkownika dróg:
rodziców, kierowców, rowerzystów, nastolatków, a nawet tych, którzy tylko od czasu do czasu korzystają z hulajnogi miejskiej. I być może właśnie o to chodziło — o spójny system zachowań, a nie o kolejną łatkę na przepisach.
Co dalej?
Przepisy zostały podpisane, część wejdzie w życie po kilku miesiącach, część po roku. Samorządy, szkoły i ośrodki szkolenia kierowców będą musiały przygotować się do nowych obowiązków. A rodzice? Być może pierwszy raz od dawna będą musieli kupić coś więcej niż dziecięcy rower — kask staje się nie dodatkiem, ale wymogiem.
Czy zmiany przyniosą efekty? Czas pokaże. Jedno jest pewne — wchodzimy w etap, w którym bezpieczeństwo najmłodszych i odpowiedzialność młodych kierowców stają się kwestią nie umowną, ale regulowaną prawem. I może to dobrze, bo rzadko kiedy refleksja przychodzi wcześniej niż nieszczęśliwy wypadek.
